Miały być otrzęsiny i zabawa. Zamiast tego płacz i zgrzytanie zębów.

Szczerość w związku jest przereklamowana. Czasami zastanawiam się czy przypadkiem nie lepiej jest się zamknąć. Miałam się pomalować, umyć włosy. Zamiast tego zawiązałam szalik wokół twarzy i szyi, ostatkami próżnej natury, motywując się by nikt nie zauważył jak żałośnie wyglądam. Wyszłam. Uciekłam chociaż było już późno. Niedaleko, usiadłam na przystanku autobusowym. Popłakałam trochę.. może nawet trochę bardziej. I poużalałam się, bo tak wypadało. Aż przyszedł pijaczek i zniechęcił zupełnie, bo nieostrożnie jest tak siedzieć z ledwo trzymającym się na nogach człowieczkiem. W szczególności jeżeli wykazuje ewidentną chęć na zapoznanie. Poszłam więc dalej.
I pewnie to też nieostrożne iść dalej w miasto, w szczególności, kiedy nie mieszka się w najlepszej dzielnicy, ale… co mi się może stać? Zawsze uważam, że nic, a taki spacer to na pewno lepszy pomysł, od powrotu do domu pełnego ludzi.
Niestety… znalazł mnie i wziął do domu. niestety, bo przyszło mi wrócić do domu pełnego ludzi. A tam pytania… oczywiście pozostawione bez odpowiedzi.

Mija ponad 2 lata kiedy ostatnio nie miałam pojęcia co robić. Kiedy byłam tak bezradna i niepewna czegokolwiek. Jednak nie chcę już więcej rozmawiać. To nigdy nie kończy się dobrze. Nie pomaga. Wolę żyć w tym błogim, udawanym spokoju. Czekając na rozwój sytuacji. Chociaż to pewnie tchórzostwo i pewnie nic z czego powinnam być/jestem dumna.

Oglądałam wczoraj film. Dobry, chociaż niemiecki. dobry chociaż puszczony przez telewizję publiczną, której nie darzę sympatią. Coś mi przypominał, widziałam już podobne problemy. Tylko, że życie to nie film i tu nie zawsze wszystko kończy się happy end’em.

Jak zawsze o niczym

…a mi się rzygać chce, bo im człowiek starszy, tym głupszy. A skoro zauważa to teraz, to co będzie w wieku 30lat?
Sodomia i Gomora, wielka rozpierducha.
Mózg na ścianie i pierdolenie dokładnie takie samo – albo większe – jak tutaj.
Skończ. Skończ bo to nie modne, tak pieprzyć bezsensu i to jeszcze w tak mało pozytywny sposób. Dziś w modzie Hollywoodzki uśmiech i przyprawianie rogów w stylu „mody na sukces”.
Jacyś chętni?…

No. To miasto ma coś w sobie. Coś co sprawia, że w sumie nie wiem gdzie jestem. No i rzadko patrzę w niebo. Zasłaniają je chmury dymu z kominów i ta mgła… strach pomyśleć co będzie jak faktycznie zacznie się zima. Pieprzona zima… chcę lato. Miło byłoby tak wskoczyć w kieckę, szpilki nr 5, podmalować oko i poczuć jak słońce wytwarza witaminę D. Miło byłoby nie czuć już tego zimna, które tak mocno we mnie siedzi.
Siedzi i nie chce odpuścić.

Studia

Całki, całki, więcej całek. Pierdolenie arc sin i u prYm – nie mylić z prIm (‚)!!. Matematyka – jaka zaawansowana by nie była, nigdy mnie nie lubiła, więc i ja jej miłością nie darzę. Tak samo jak i tej baby co się produkuje na wykładach.
– Co teraz trzeba zrobić z trzecim przykładem?
– wypierdolić do kosza… – dobrze mówi – polać jej!!
…tylko co?

Człowiek idzie na studia i dowiaduje się tak niepotrzebnych rzeczy jakie tylko istnieją. Na dodatek ta Godzilla wyglądająca jakby ją w głowę pierdolną piorun, nie radzi sobie z mikrofonem… prawdopodobnie dlatego, że nie idzie go matematycznie ogarnąć. Trzeba mieć odrobinę obycia z techniką.

Wszystko na NIE. Tylko psychologia… ona jako teoretycznie najbardziej niepotrzebny przedmiot i jeden z najmniej poszukiwanych zawodów… Ona ratuje mnie przed autodestrukcją. Ją w sumie uwielbiam.

Powroty… pierdolony wordpress.

Wracam tu coraz częściej i myślę, czy by czegoś nie napisać.. Tyle się dzieje, a ja nawet nie mam gdzie ogarnąć myśli. Piszę jakieś notatki w notesie, piszę w zeszycie na zajęciach,  czasami znajdę jakiś swój stary brudnopis i tam też pozostawię kilka literek. No… ale to nie to samo. Blogspot nie spełnił swojej funkcji, wkurza mnie dokładnie tak samo jak teraz to miejsce.  Wybrałam więc najbardziej minimalistyczny, najmniej wkurzający szablon  i jakoś MOŻE postaram się ogarnąć. Może wrócę raz na jakiś czas… w sumie tutaj zawsze było mi najlepiej, a minęło już tyle czasu od pozostawienia tego miejsca w spokoju, że wszyscy teoretycznie o nim zapomnieli. Nikogo już raczej nie interesuje to, co kiedyś tutaj było. Nikogo nieproszonego tutaj nie znajdę. A nawet jeśli… najwyżej znowu ucieknę w notes, albo poudaję, że nie widzę. Wychodziło mi to za swego czasu całkiem nieźle.